autor Tomasz Groma

Takie pytanie zadaję sobie właściwie od początku roku. Z jednej strony mam poczucie, że trochę zwolniłam tempo. Poza pracą robię to na co mam ochotę. Nawet domowe obowiązki dzielę tak, żeby nie odczuwać przytłoczenia nimi.

Z drugiej jednak strony, gdy tylko siadam sobie na fotelu z książką to włącza mi się pewien rodzaj poczucia winy, że powinnam właśnie w tym momencie robić coś wartościowego dla świata.

Czy Wy też tak macie? Czy tylko ja nie potrafię odpoczywać?

Wczoraj chyba pierwszy raz w życiu, będąc całkowicie zdrowa, spędziłam cały dzień w piżamie. To był trochę taki eksperyment. Wstałam na śniadanie przygotowane przez męża. Po śniadaniu przeniosłam się do salonu przed telewizor. Zawinęłam w kocyk i włączyłam serial.

Moja podświadomość bardzo ze mną walczyła: „Nie możesz tak po prostu tu leżeć”, „Jesteś zdrowa idź się umyj i ubierz”, „Zajmij się czymś pożytecznym” – krzyczała.
Ja zaczęłam ją ignorować. Nie było mi łatwo, … oj zdecydowanie nie.

Przez cały dzień poza oglądaniem seriali i filmów jedyną czynność, którą wykonałam było przygotowanie obiadu. Zajęło mi to ok 30 minut, jednak poczucie, że jednak coś zrobiłam zdominowało drugą część dnia i na dobre zagłuszyło zbulwersowaną podświadomość.

Kiedy wieczorem siedziałam już w wannie, to musiałam głośno wytłumaczyć się przed samą sobą, że to był taki wyjątkowy dzień. Po prostu włączyłam sobie pauzę. Tak właśnie się czułam wieczorem. Przecież weekend nie jest po to żeby zapychać go czynnościami, na które nie było czasu w tygodniu.

Dziś rano wstałam w zdecydowanie lepszym nastroju, niż zazwyczaj w poniedziałkowy poranek. Tak jakby mój organizm i umysł odwdzięczył mi się za tę przerwę.
Czy właśnie nie temu mają służyć dni wolne od pracy?

Postanowiłam, że będę taką pauzę robić sobie co jakiś czas, nie czekając aż organizm zmusi mnie do niej chorobą.

Miłego tygodnia! 

Celina