Pytanie to może wydawać się nieco dziwne, ale odpowiedź na nie jest bardzo istotna. Pokaże Ci ona, jak bardzo jesteś uzależniona od innych i jak mało nieraz robisz dla siebie.
Kiedy byłaś dzieckiem to pewnie miałaś dosyć szybko pomysł na siebie. Chciałaś być księżniczką, astronautą , a może gwiazdą rocka? ?
Potem poszłaś do szkoły, gdzie system edukacji przykłada do nas linijkę i często zamiata nasze talenty i marzenia pod dywan.
Później osiągnęłaś dorosłość i nagle życie zaczęło wreszcie zależeć wyłącznie od Ciebie. Ale czy na pewno?
Jest to bardzo trudne, wiem , wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje wybory.
Ja też wiele lat żyłam swoim życiem tylko od czasu do czasu. Zwykle dopasowywałam się do rodziny, znajomych i otoczenia. Bycie kameleonem weszło mi w krew tak bardzo, że traktowałam to, o zgrozo, jako swój talent. ?
Kiedy wiele lat później podjęłam decyzję o własnym rozwoju, to okazało się, że tego nawyku bardzo trudno się pozbyć. Zwłaszcza, że przy okazji, funkcjonując dla innych zgubiłam siebie i to kim naprawdę jestem.
O wiele łatwiej przychodziło mi robienie czegoś dla mamy, taty, męża. Bo przecież wygodnie jest dryfować przez życie powtarzając „bo rodzina”, „bo środowisko”, „bo rząd”, czy ostatnio: „bo Covid”.
Pewnego dnia dotarło do mnie wreszcie, że to jest moje życie i tylko ja mogę je przeżyć, tak jak chcę. Nikt tego za mnie nie zrobi. Owszem, mogę sobie chodzić na tysiące kursów, robić milion certyfikatów, ale najważniejszy certyfikat z życia wystawiony zostanie mi na końcu przeze mnie samą.
I wiesz co? Gdy wreszcie to zrozumiałam i wzięłam odpowiedzialność za siebie i swoje wybory, to od razu życie nabrało większego sensu i daje mi więcej radości. ?
Nie przyszło mi to łatwo, o nie! To uzależnienie od bycia dla kogoś, oddawania sprawczości innym jest bardzo silne.
Dziś jednak z pełną odpowiedzialnością trzymam ster statku mojego życia w rękach. To, co znane i wygodne, coraz częściej zostawiam za rufą. Wyrzucam za burtę wszystkie przekonania i relacje, które już mi nie służą.
Teraz radość i spokój goszczą w moim życiu. Kiedyś częściej bywały to irytacja i smutek.
Kiedy wiem, że ja jestem kapitanem mojego statku to czuję też spokój o przyszłość. Wiem, że nikt mi niczego nie zabierze. Nic złego mnie nie spotka z zewnątrz, poza tym, co sama sobie wykreuję i co będzie wypadkową moich własnych decyzji. Nie oznacza to, że nagle oderwałam się od ziemi i środowiska, nic z tych rzeczy. Po prostu wybieram otoczenie, które jest dla mnie najlepsze, które sprzyja mojemu rozwojowi, inspiruje mnie i wznosi, a nie ciągnie w dół i „równa linijką”.
Czy rozumiesz o czym tutaj piszę?
Jeśli tak, to rozejrzyj się i zaobserwuj, jak często twoimi wyborami kieruje ktoś inny lub strach. A jak często jest to świadomy wybór zgodny z kierunkiem, który sobie obrałaś.
Czy jesteś kapitanem swojego statku?
i wreszcie
Czyim życiem dziś żyjesz?
życzę Ci ciekawych obserwacji i odkryć,
Celina